Szklarnia
Zróbmy coś niesamowitego,
dajmy się ponieść gorączce
prosto na Słońce, z motyką
ostrzoną co najmniej przez tydzień.
Tam nasze pole, które wykroimy,
które skroimy, skopiemy, skropimy,
rozsiejemy ogórki prosto w cieniu plam,
na złość astronomom, satelitom, nauce,
planetom, gwiazdom, Księżycowi,
(jemu się marzy sadownictwo),
nasze małe pole, a na nim ogórki,
później pomidory, marchewki, kto wie,
co wyrośnie na słonecznej ziemi, gdy
w szaleństwie naszych głów i bezsennych nocy,
na przekór rzeczywistości i jej twardym prawom,
będziemy na tym Słońcu podlewać marzenia.
Ostrzeżenie
Pani K.
jest dziś nie w humorze,
lepiej zejść jej z drogi,
lepiej jej dzisiaj nie drażnić,
nie prowokować działań niepożądanych,
dobrze często wychodzić na papierosa, palarnia
jest bliżej drzwi ewakuacyjnych,
a i ona nie pali, to znaczy, pani K., więc
tam na pewno nic się nam nie stanie,
tam można być prawie zupełnie spokojnym,
tam na pewno nie wybuchnie
pani K.
Puzzle
No co robisz?!
Zaraz odpadnie!
O, i masz,
a mówiłam, żebyś się nie bawił,
że już tyle kawałków przepadło,
piegów, włosów, promyków,
uśmiechów, błysków, dotyków,
dobrze, że palce jeszcze jako tako,
że oczy ciągle się świecą,
że włosy błyszczą się słońcem,
bo inaczej jak ty byś mnie kochał,
taką bez części zamiennych.
Zainspirowane wpisem MissUnderstood pod jednym z wtorków.