Samosiejki
Obawiam się, że to koniec.
Zbyt dużo gwiazd spadło wczoraj z nieba,
marzenia wezbrały zupełnie jak przypływ,
horyzont przesłoniły ciemną chmurą burzy.
Gwiazd spadło wczoraj o niebo za wiele,
cięły chmury czarne, ciężkie, oleiste,
szatkowały je jak tarka albo wprawny tasak,
krople deszczu czyjś splamiły wczoraj fartuch.
A gwiazdy spadały, z każdą chwilą gęściej,
kilka spadło w ziemię, kilku się udało
dolecieć bez zderzenia, przeniknąć przez gęstwinę,
wbić się w grunt brutalnie, rozerwać tkankę świata.
Potem przyszedł deszcz i uwieńczył dzieło,
rozproszył już bezbronne, poszarpane chmury,
opadł drogą gwiazd, ich szlakiem wyrytym,
by oczyścić horyzont, spłukał resztki pyłu.
O świcie, za oknem, zakwitł mi kosmos.
Dodaj komentarz